Wystawa „W drodze” przedstawia obrazy inspirowane podróżami malarki oraz jej przeprowadzką do Budapesztu, gdzie powstały najnowsze prace artystki prezentowane od 22 marca w Galerii Platon.

Katarzyna Karpowicz (ur. 1985 r. w Krakowie) malarstwo ma we krwi. Jako córka malarzy, Sławomira Karpowicza oraz Anny Karpowicz – Westner, od dziecka wiedziała, że podąży drogą rodziców. Sztuka towarzyszyła jej przez całe życie. Otoczenie obrazów, ciekawych przyjaciół – artystów odwiedzających pracownię, odważnych w postawie malarskiej rodziców i wiecznie rysującej siostry, sprawiły, że w wieku 19 lat postanowiła złożyć starannie skompletowaną teczkę na krakowską ASP. Studiowała w pracowni profesora Grzegorza Bednarskiego oraz w pracowni profesora Leszka Misiaka. Tam w 2010 roku obroniła dyplom serią obrazów o wspólnym temacie: “Zanurzenia”. Zawodowa droga malarki rozpoczęła się jednak od prawdziwego skoku na główkę. “Na szczęście umiem pływać” – podkreślała w wywiadach Karpowicz. Rynek sztuki wchłonął młodą absolwentkę ASP. Jej debiutancka wystawa “Spotkania” w krakowskiej Galerii 2 Światy odniosła ogromny sukces. Zaraz po niej Katarzyna Karpowicz zdobyła wyróżnienie honorowe w konkursie malarskim Fundacji im. Eibischa a Kampus Sztuki przyznał jej 13. miejsce w Katalogu Młodych Polskich Artystów do 35 roku życia. Wytrwałość i pasja malarki zaowocowały kolejnymi wystawami i wyróżnieniami.

Dziś Katarzyna Karpowicz otwiera wystawę “W drodze”. Kilka lat po studiach, z bagażem doświadczeń i rosnącą liczbą obrazów w pracowni, ma za sobą długą drogę, która zaprowadziła ją w nieoczekiwane rejony. Jej szlak znaczą kolejne kamienie milowe – obrazy, świadczące o etapach, które przebyła. Tytuł wystawy nie jest jednak tradycyjnie rozumianą podróżą. „W drodze” to metafora zmiany, jaka nastąpią w życiu malarki. Po latach spędzonych w Krakowie w otoczeniu artystów, codziennych rytuałów: tras z domu do pracowni, długich rozmów z mamą przy kawie, wieczornych wizyt na wernisażach przyjaciół, znów skoczyła na głęboką wodę. Przeprowadziła się do Budapesztu. W nowym miejscu musiała odrzucić konteksty i zbudować swoją wewnętrzną wartość. Nie było to łatwe doświadczenie. Wiązało się z poszukiwaniem i odkrywaniem siebie na nowo. Klimat i temperatura Budapesztu nie przypominały artystycznego świata Krakowa, a jednak tajemniczo pociągały i inspirowały do pracy. W nowym mieście jedno pozostawało niezmienne: pasja tworzenia. Codzienne spacery same zaczęły pojawiać się na obrazach malarki, oddając jej stan ducha, uczucia i walkę o artystyczną niezależność. Wnikliwa obserwacja rzeczywistości uruchamiała potrzebę tworzenia.

Katarzyna Karpowicz namalowała swój wewnętrzny obraz Budapesztu. Cykl spacerów po mieście oddaje niezwykle osobiste spojrzenie na świat. Artystka zatrzymuje na obrazach cenne chwile: drogę męża do pracy ulicą Gul Baba, wspólne “Nocne rozmowy”, spacery w poszukiwaniu inspiracji. Wciśnięte w tkankę miejską ulice ciągną się w nieskończoność. Nie wiemy dokąd prowadzą, ani gdzie zmierzają mieszkańcy miasta. Czujemy jednak ich tętno i rytm, w którym się poruszają. Bywa, że zaglądamy nieco głębiej. Katarzyna Karpowicz maluje swoje własne doświadczenia: zabawę podczas corocznego karnawału, spacery po lesie, spokojne popołudnie przy książce w kawiarni. Artystka z każdym dniem porusza się o krok dalej, zaczyna utożsamiać z nowym miejscem, jego kulturą i mieszkańcami. Już nie błądzi, nie potrzebuje mapy ani wskazówek. Sama wyznacza sobie codzienną trasę spaceru, tak jak obraz, który namaluje – powstaje pod wpływem chwili. Teraz to malarstwo prowadzi Katarzynę za rękę.

Owocem owej drogi jest wystawa we wrocławskiej Galerii Platon. Katarzyna Karpowicz pokaże cykl obrazów, których głównym motywem jest spacer. Nie są to główne ulice Budapesztu, ani słynne szlaki wytyczane przez przewodników. To własna, osobista droga – artysty, pełna zakrętów, rozwidleń i ślepych uliczek. Raz pełna ludzi, innym razem zupełnie pusta. I tylko jeden element w niej się powtarza – nieskończoność.

Kto wie, gdzie za rok będzie Katarzyna Karpowicz? Dokąd zaprowadzą artystkę codzienne spacery? Być może znów skoczy na głęboką wodę i wyśle mi pocztówkę z drugiego końca świata. Na szczęście bez względu na to, gdzie się znajdzie, od teraz już zawsze i niezmiennie będzie jej towarzyszyło jedno: malarstwo.

Magdalena Linke